Dzień Matki, kolejne święto zaznaczone na czerwono w kalendarzu. Kolejny dzień zmieszany z nocą. Ale czy to taki kolejny, zwykły dzień, następujący po wcześniejszym zwykłym dniu? Czy potrafimy docenić choć jeden dzień w roku właśnie Mamę? Czy choć 24 godziny na 365 dni pokazujemy, że kochamy? Że doceniamy wszystkie wyrzeczenia? Że wiemy, że to dzięki Niej robimy siusiu na kibelku, a nie w gatki, że potrafimy jeść widelcem, a nie palcami, że umiemy pisać i czytać, z błędami, ale umiemy? Dla większości jest to kolejne święto, kolejne, które kosztuje, bo POWINNO, a nie CHCĘ się kupić prezent dla kobiety, która głaskała swój brzuch przed zaśnięciem, która nie mogła doczekać się aż wyplączemy się z Jej pochwy prosto do Jej ramion. Traktujemy to jak przymus. "O, jakaś kartką na dzień Matki, a nawet tania, kupię niech się Matka cieszy." A ta Matka brała Was za rękę i ze łzami w oczach odprowadzała do przedszkola. Często płacze w w duchu kiedy hormony wariują w Tobie i rzucasz w Nią granatami słów, które rozszarpują Ja. Tu nie chodzi, żebyśmy kupowali prezenty warte miliony, tysiące złotych, a warte miliony i tysiące łez szczęścia. Daj Jej prezent z serca, powiedz, że Ją kochasz, przytul Ją, cokolwiek. Uwierz, że Jej matczyne serce ściśnie się do wielkości piąstki, którą miałeś, gdy pierwszy raz Cię przytuliła. Rozejrzyj się na to co masz. Czy Mama nie jest jednym z największych skarbów? A doceniasz to? Wiesz ile ludzi na świecie spędza ten dzień bez osoby,do której mówili: Mamo? Co byś bez Niej zrobił? Byłbyś pusty jak pusta jest flaszka wódki, którą wypije nie jeden człowiek dziś z tęsknoty za ramionami swojej Królowej. Byłaś bez najważniejszej części swojego serca, bo pamiętaj - Mama to najważniejsza osoba, o którą masz obowiązek dbać i pielęgnować jak o najrzadszy kwiat. Bo Ona jest kwiatem. Delikatna i krucha, a zarazem piękna. Jest piękna na swój sposób, sposób bycia prawdziwą Matka. Przytulaj Ją tak po prostu, bo wiesz pewnego dnia nie będziesz miał tak silnych rąk, by utrzymać Ja w ramionach, gdy śmierć będzie Ci Ją wyrywać. Pewnego dnia staniesz na pasach i poczujesz ogromną ochotę przebiegniecia przez nie prosto do Jej ramion, ale Ona już Cię nie przytuli. Będzie spała gdzieś daleko, gdzie Twój wzrok nie sięga. Czyli poczujesz to co ja czuję od wielu lat. I zrobisz to co robię ja każdego dnia. Pójdziesz na miejsce gdzie są rozszarpane duszę schowane w paru deskach. Usiądziesz, dotkniesz zimnego marmuru, który jeszcze bardziej Ci uzmysłowi jak daleko musi być Jej serce. Twój mózg zacznie odgrywać seans filmowy pod tytułem: Moja Mama i ja. Zobaczysz każdą chwilę, która umieściła się między zwojami. Seans się skończy, a Ty spojrzysz na to co masz teraz i zbierze się w Twoim gardle taki żal, że zwymiotujesz go łzami. Będziesz płakał zanosząc się i nie mogąc oddychać, bo ogromna kula cierpienia odetnie dopływ tlenu. Zobaczysz jak wiele posiadales, a jak bardzo nie doceniłes. Czy strata zawsze musi tak boleśnie pokazać jak ważną częścią naszego świata było to co odeszło? Czy musimy znosić ból pęknięć serca w rejonie, gdzie schowaliśmy to by zobaczyć jak bardzo nam zależało? Zaczniesz szeptać smutnym i cichym głosem monolog do Niej zbudowany ze słów, których nigdy nie mówiles, bądź mówiłeś rzadko. Opowiesz Jej skruszony jak szkło, które wcześniej było szklanką o swojej miłości i tęsknocie, która pcha Cię w stronę upadków na twardą glebę życia. Powiesz jak bardzo chcesz by była i ile znaczy Ona i każda chwila z Nią. Na koniec zdasz sobie oczywistą, ale gorzką prawdę, że to nie dialog, że Ona nie odpowie. Skryjesz twarz w dłonie i będzie Cię zjadał ból jak robaki zjadały Jej ciało zawsze pachnące miłością. Za jakiś czas otworzysz oczy, spojrzysz na imię i nazwisko napisane przed Twoimi oczami, a Twoje serce zamieni się w malutką kuleczkę, ściśnietą z żalu, ale bijącą z prędkością rajdów, próbującą uciec z Twojej klatki do Jej serca. Spłynie kolejna łza. Wstaniesz, Twój wycieńczony organizm zachwieje Twoim ciałem, ale zrobisz krok i pocałujesz coś co ma być odzwierciedleniem Jej osoby, czyli Jej grób. Pójdziesz z stamtąd dobrze wiedząc, że już nie jesteś tym kim byłeś i nigdy już nie będziesz. Twoje serce już zawsze będzie miało dziurę w sercu jakby ktoś wziął pistolet i przestrzelił je. Opowiedziałem Ci co robię ja, ale uwierz mi w takich chwilach jesteśmy tacy sami. Spotkam Cię kiedyś w takim stanie, w tym miejscu, choć Ci tego nie życzę. Ale Ty masz jeszcze szansę i wybór. Możesz dotknąć Jej i powiedzieć Jej jak ważnym elementem Twojej układanki jest. Możesz to zrobić, teraz. Ja mogę tylko oglądać zdjęcia, płakać, krzyczeć, nienawidzić Boga za to, że Ją zabrał, ale nachlać się jak szmata. Ale nie mogę poczuć Jej dłoni, zapachu i spojrzeć w oczy, które działają jak leki uspakajające. Nie mogę i to jest mój największy ból. Zazdroszczę Ci tego, z całego serca, które w sumie mogę Ci oddać jeśli sprawisz, że zobaczę Ją na moment, tutaj, nie na poplamionych łzami zdjęciach. Daj Mamie miłość jako prezent. A ja zaniosę kolejny znicz, kolejną piękną róże i kolejny raz mówił, że Ja kocham, wyrażając to przemoknietymi jak serca miast policzkami.
Mamo, teraz mówię do Ciebie, bo to Twoje święto. Powinienem Ci czegoś życzyć, ale nie potrafię upleść żadnych sensownych życzeń. Chcę tylko i życzę Ci tego byś była tam szczęśliwa, by Twój uśmiech nie znikał z twarzy wciąż tak jak wciąż kocham Cię ogromną miłością. Mam nadzieję, że masz tam ogródek i możesz piec ciasteczka, bo to kochasz. I mam też nadzieję, że pomimo czasu, który upłynął od ostatniego pocałunku w czoło dalej jesteś ze mnie dumna. Wiesz, że jesteś moją siłą? Moją kroplówką życia, która jest prosto w moim sercu i pompuje mi cały czas niezbędne składniki do walki. Tęsknię za Tobą częściej niż bije mi serce, ale nie przyjdę jeszcze do Ciebie, bo nie zasługuje na Twoje ramiona. Nie zdobyłem jeszcze żadnego trofeum by móc pochwalić się przed Tobą. Na razie mam zbroję, miecz i kilkanaście uszkodzeń, ale stoję i macham mieczem jak tylko potrafię. Wierzę, że znów będę zwycięzcą z ogromnym Smokiem - życiem. Caluję Cię ciepło, by zmyć chłód nieba z Twoich policzek. Do zobaczenia, Mamo. Twój Mikuś.
Bo każdy z nas ma swój świat, który kryję się gdzieś pomiędzy płatami mózgowymi. Świat, który bywa gorzej toksyczny niż ten, który rejestrujemy pustymi próżniami, zwanymi inaczej źrenicami.
niedziela, 26 maja 2013
poniedziałek, 13 maja 2013
Proszę.
SIEMANO!
Zastanawiałem się w ostatnim czasie nad paroma sprawami. Jak dobrze zauważyliście jest to osobisty blog skrywający wiele moich myśli i przemyśleń, nawet te intymne. Dlatego to co teraz przeczytacie może być nawet zbyt intymne. Jeśli masz mnie za to hejtować - napisz to na kartce i wyrzuć, bo tylko zaśmiecasz mi skrzynkę na asku. Jeśli nie chcecie - nie czytajcie, REMEMBER!
Boże, bardzo dobrze wiesz jak bardzo w Ciebie wątpię od tylu lat. Ale wiesz również, że chciałbym wierzyć w Ciebie - w to, że jesteś, lecz gdy próbuję z Tobą rozmawiać, pytam Cię o rady, jak Ojca; a przecież podobno jesteś Nim, milczysz. Jest cisza, która nie jest odpowiedzią ani lekiem na to wszystko. Równie dobrze mógłbym mówić i wielbić kamień, który też nie wnosi nic do mojego życia i jest równie zimny jak Ty.
Myślę, że każdy PRAWDZIWY rodzic ma w sobie ogromną miłość do własnego dziecka, a miłość jest ciepła, gorąca, a więc czy Ty jesteś Moim Ojcem? Jesteś zimny na moje łzy, uderzenia w ścianę i wszystko co mnie spotyka. A czy nie powinieneś wesprzeć mnie? Nie czuję żadnego odzewu z Twojej strony. Chyba, że te wszystkie sytuacje, które sprawiły, że umarłem, zmieniłem się o 380 stopni to Twoja odpowiedź. Jeśli tak to wiem, że nienawidzisz mnie całym sercem. Wytłumacz mi jak możesz patrzeć na tyle nieszczęść przez tyle lat? I nie tłumacz się ludźmi, tak ludzie są źli. Tak ludzie też bywają dobrzy. Ale przecież KAŻDY człowiek jest stworzony na Twoje podobieństwo, a więc czy jesteś dobry i zły? Nie jestem bez winy, na pewno, bo popełniałem błędy, całe mnóstwo. Wciąż je popełniam. Ale czy właśnie wtedy nie potrzebujemy najbardziej obecności osoby, która nas kocha? Jesteś taki wszechmocny, a Twoja miłość jest czysta, ale nie wyszło Ci to do końca. Zobacz, dzieci umierają z głodu, kiedy osoby, które Ty wybrałeś - księża jedzą do syta. 90% księży, arcybiskupów i wszystkich tych ważnych ludzi idą z wielką baryłą z przodu, wożąc się sportowymi autami. Gdzie tu sens? Jak Ty wybierasz tych ludzi? Wiadomo, do Kościoła ma się chodzić dla Ciebie, ale kto Cię reprezentuję? To Twoja wizytówka. Myślę, że jesteś taki sam jak większość z nich. Są wyjątki, ale czy jest ich dużo? Większość z nich to złodzieje, pedofile i tym podobne. Ty okradłeś Nas z nadziei i zgwałciłeś przy porodzie. Jesteśmy skrzywdzeni od samego początku i choć staramy się to wciąż nie jest tak, bo masz inny plan. Lubisz ludzkie łzy? To jakaś satysfakcja? Krew, rozszarpane ciała, głód, gwałty, kręci Cię to? Taki fetysz? Gdzie sprawiedliwość? Podobno jesteś Sędzią Sprawiedliwym, więc dlaczego pozwalasz alkoholikowi bić małe dziecko? Czemu to dziecko umrze prędzej niż ten pieprzony alkoholik? Czemu najgorsi skurwiele żyją dłużej niż Aniołowie nie ludzie? A Wojny? Tyle ludzi, którzy nic nie zrobili, a gorąco się modlili do Ciebie. Co z tym zrobiłeś? Rozszarpałeś ich ciała na strzępy bombą. Ile ten horror ma jeszcze trwać? Bawisz się w Simsy? Czy jestem Twoim Simsem? Co teraz masz dla mnie? Podpalisz mnie, złamiesz mi serce czy wręcz przeciwnie będę mógł myśleć przez chwilę, że jest pięknie? A jakbyś czuł się Ty na naszym miejscu? Wzięlibyśmy Cię wszyscy i zaczęli wbijać igły. Poczułbyś ból zadawany Nam. Szanuję ludzi, którzy są religijni. Nie rozumiem co w tym widzą, ale wiele ludzi nie rozumie tego, że jem nutelle z ketchupem i nic do tego nie mam. Może Oni mają taką siłę woli, ja nie. Jestem racjonalistą, widzę co się tu dzieję i ile sam musiałem przejść bez żadnego Twojego wsparcia. Bądź sobie dla innych ludzi, ale nie oczekuj potem wdzięczności od Nas za łzy, brud i krew. Nie oczekuj nic, bo nie dałeś nam nic prócz zepsutego świata i złego startu. Może dzięki temu powiesz coś do mnie, skontaktujesz się, zmienisz coś. Dobrze to żałosne, że tak myślę. Proszę Cię tylko - daj nam więcej chwil, gdzie jesteśmy uśmiechnięci. Więcej. Daj nam tylko uśmiech, a szczególnie tym, którzy mają go najmniej. Daj uśmiech wszystkim cierpiącym i pokrzywdzonym i jak najwięcej zdrowia moim bliskim. O nic więcej cię nie proszę. Nie chcę nic więcej od Kogoś kto przez całe życie próbuję zniszczyć każdą część mnie. Nie wiem czy jesteś duchem, człowiekiem, ale funkcje myślenia raczej posiadasz. Spójrz, czy to nie jest już ten koniec świata, o którym mówiłeś?
Cześć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)