niedziela, 29 grudnia 2013

Just hold me close.




Myśl, jedna, druga, setna, tysięczna i tak dalej i tak dalej. Niczym konie cwałem przebiegają przez nasz umysł często robiąc w nim bagno, tnąc na kawałki jakby tasakiem. Myśli – stworzyciele nie jednej łzy tańczącej gdzieś pod powieką lub spadającej w dół po chłodnym policzku. Myślimy ciągle, ciągle coś nam siedzi w głowie; przepis na ciasto, co musimy zrobić, jakieś zadanie do szkoły, tekst piosenki, słowa, osoby. Kiedy przychodzi zakochanie nagle osoba, którą kochamy staję się kumulacją każdej z myśli, które jakby spłoszone, oszalałe biegają po naszej głowie. Co robi, gdzie jest, czy się uśmiecha, czy mnie potrzebuję, pytania rodzą pytania, rozmnażają się jak bakterie. Zapominamy jeść, zapominamy, która jest godzina, nasz mózg programuje się na jeden tryb życia – ONA/ON. Nie potrzebujemy jeść, spać, oddychanie odbywa się automatycznie i gdybyśmy nie robili tego mechanicznie dopiero dusząc się pewnie byśmy sobie o nim przypomnieli, potrzebujemy tylko przytulenia, słowa, gestu od tej, jednej osoby. I, wiesz kiedy wstaję rano, Słońce budzi się ze mną, wszystko wkoło drzemie, to ja już mam myśli o Tobie. Czy śpisz, czy nie marzną Ci stópki, czy nie masz koszmarów, a może Ci się śnię. Ponadto mówią, że ponad 97% ludzi po obudzeniu się sprawdza, która jest godzina, a ja biorę telefon tylko po to żeby spojrzeć na zdjęcie, zdjęcie, które pobudzi mój mózg o wiele bardziej niż kawa. Mogę zaspać, mogę biec przez pasy, mogę zasypiać na zajęciach, a mój mózg wciąż pracuję na nerwach, które jakby przyjęły Twoje imię, jakbym nie miał w sobie już DNA, a Twoje imię, jakby moje oczy straciły swój kolor, a nabrały wokół źrenic zarysów Twojej twarzy. Jak małe dziecko otulam kocykiem wspomnień własne serce i kołyszę je w nich, ukajając też każdą krwinkę tęsknoty, które pływają gdzieś wewnątrz mnie. Stałaś się moim dotykiem, którym chcę odkrywać świat, moim słuchem, którym chcę słuchać co on do mnie szepce, moim węchem, którym chcę zachwycać się światem, moim wzrokiem, którym chcę patrzeć na niego i wiedzieć w nim piękno przez pryzmat Twoich morskich oczu,  Stałaś się moimi ustami, moim smakiem, i chcę Tobą smakować każdy dzień, a kiedy odejdziesz nie będę miał nic. Będę żył w martwej ciszy, w mroku własnego serca Będę jak ptak bez skrzydeł. Powiesz, że jak bezgwiezdne niebo, bo gdy patrzysz na nie jest czarne jak kawa i smutne. Ale nie bój się, każda myśl o Tobie to gwiazda, więc stworzę całą konstelację i w każdej z nich niczym Składowska – Curie znajdę pierwiastek, mój osobisty tlen i będę oddychał nim. Nie będę smutny, obiecuję, bo widzisz kiedy zamknę oczy czuję Cię obok, mam Cię i dotykam. Będę powietrzem, którego nie widzisz, ale jest obok, a Ty będziesz moim powietrzem, którego nie widzę, a nim oddycham. I proszę nie mów, że zapomnę, że przestanę o Tobie myśleć, gwiazdy żyją miliony lat, nie umierają z dnia na dzień, trwają choć są niechciane przez Księżyc, który pragnie tylko Słońca. 


B.